niedziela, 2 maja 2010

Czas surferów


Słońce, piasek, turkusowa woda, palmy i szum oceanu. Nic więcej. Tego szukali moi towarzysze – a w zasadzie jej żeński skład. Jednakże uskutecznianie lenistwa plażowego nie leży w mojej naturze. Zdecydowanie nie! Zatem z kuzynem bawimy się na deskach. Wiem już, że fale potrafią zrobić małe ała, ale potrafią też, jeśli się uda je złapać, ponieść daleko, daleko ;). Jednakże woda i plaża nie bawi mnie tak jak możliwość zobaczenia kraju, w którym jestem z bliska. Najbardziej sprawdzonym środkiem by to osiągnąć jest jak wiadomo motocykl.
Kuba postanowił wybrać się ze mną, w związku z tym przeszedł szybki kurs jazdy na jednośladzie. Bardzo pojętny uczeń zrobił na swym moto ok. 130 km i zaraził się nową chorobą! Zaznaczam tylko, że nie biorę za to odpowiedzialności! To samo wciąga!
Dotarliśmy do pustelni buddyjskich mnichów. Stąpając po rozgrzanych skałach przyglądaliśmy się malutkim domkom i świątynią przyklejonym do majestatycznych gór.
Na ogromnych rozlewiskach i polach ryżowych obserwowaliśmy tysiące ptaków, które niespiesznie brodziły w wodzie, wzbijały się w powietrze czy też unosiły się zaraz nad nami. Cudowne miejsca, słyszysz tylko szum fal w oddali i rozmowy zastępów ptaków. Idealne miejsce dla ludzi szukających odpoczynku. Kojący, wszechobecny, soczysty kolor zieleni.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że paradoksalnie te dziewicze plaże, zalesione przestrzenie i spokój ostały się przez to, iż przez wiele lat szalała tu wojna domowa. Teraz w czasach pokoju, wszystko zmierza do tego by owy spokojny skrawek świata zamienił się w macdonaldowe centrum rozrywki. Sami pośrednio się do tego przyczyniamy, wiec…

Zatem popołudnie i wieczór był już zdecydowanie bardziej gwarny. Lokalna „mordownia” zaopatrzona w rum i kokosowy arrac, przyspieszyła proces poznawczy. Miejscowi bardzo chętnie sprawdzali swoje możliwości językowe by, choć na chwile porozmawiać z białasami.
Przewijały się historie barwne i zabawne, ale i te smutne związane z tsunami z 2004 roku oraz niedawno skończoną wojną. Smutek zabarwiony sporym optymizmem. Czasem nam w Polsce brakuje odniesienia i za często z drobnych rzeczy robimy tragedię, nie widząc jak proste może być rozwiązanie.

Mam nadzieje, że jesteście teraz wszyscy na majówce. Bawcie się tam elegancko i pamiętajcie Sir Lanka przy dobrym połączeniu lotniczym osiągalna jest w 18 godzin :)

Czas surferów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz