Pobudka 4.30, na śniadanie owocowe musli, obowiązkowe przekomarzanie się anglo-francuzkie i w drogę. Najwyższy punkt na jaki kiedykolwiek udało mi się mieć szansę wejść, czeka otworem: Thorung Pass 5416 metrów n.p.m. – trzeba tylko jeszcze się tam dostać;)
Pogoda idealna, słońce ukazuję od samego początku majestatyczne szczyty pokryte śniegiem i lodem. Dzięki owym promienią można było w niemal całej okazałości zobaczyć Annapurnę I oraz II. Serce biło jak oszalałe. Mała ilość tlenu, wysiłek i otoczenie nie pozwalało na choćby chwilę przerwy. Zachwyt. Przełęcz, do której mozolnie się zbliżałem jest ulokowana o ponad 500 metrów wyżej niż moje dotychczasowe magiczne miejsce Barbusan Pass (4911 m n.p.m. Pakistan – 2006). Nie wiem jak opisać stan ducha jaki towarzyszył mi pod czas podejścia i samego wejścia na ową przełęcz. Z jednej strony ukazała mi się w niemal całej okazałości choroba wysokościowa z drugiej owa euforia wywołana miejscem. Powiem, zatem tylko iż byłem/jestem szczęśliwy. Niestety lekkie zawroty głowy zmusiły mnie do szybkiego opuszczenia najwyższego punktu wyprawy i rozpoczęcia dość ciężkiego i długiego zejścia, by wczesnym popołudniem dotrzeć do miejscowości Muktinath (3800 m n.p.m.). Ależ świętowanie rozpoczęli moi towarzysze już w parę kwadransów po dotarciu do schroniska. Powiem tak: było wesoło! Najlepsze jest jednak to, że jedno piwo rozwiązało kwestie upojenia;)
Thorung Pass
szok szok szok cudo!!!!!!
OdpowiedzUsuńogromne gratulacje, nawet nie wiesz ile ludzi Ci kibicuje :)
Kurde... brat ty to jesteś dopiero koleś!!! gratuluje jestes wariatem, mówiłam ci to od zawsze a teraz to tylko pzekonusz cały swiat, że mam racje!!!
OdpowiedzUsuńMartyna
P.S. Bierz tych Francuzów ze sobą!!! Angoli tez mozesz;)
bierz kogo tam chcesz, wracaj i opowiadaj o przygodach życia na żywo, hmm? pomożemy coś na zmęczone mięśnie i odciski :)
OdpowiedzUsuńduma rozpiera, that was truly grand mate!