Dzis ostatni dzien w Sapie, wietnamskich alpach. Kolejne miejsce, ktore żal opuszczac. Podróż rządzi sie swoimi prawami i nic na to nie poradze:) Dzis pogoda postanowila zrekompensowac wszystkie gorsze dni. Na pozegnanie pojawilo sie slonce i ciepelko. Idealny dzien zeby pojedzic na motocyklu, co tez uczynilem z dzika przyjemnoscia. Moj Mińsk pokonal dzis przelecz Tram Ton Pas na wysokosci 1900 m n.p.m. by spokojnie serpentynami przez kilkanascie kilometrow opadac ku miejscowosci Lai Chau. Widoki cudowne, przyjemnosc z jazdy - ogromna. Tak oto zakonczylem pobyt w Sapie. Za pare chwil autobus i 12 godzin jazdy do Hanoi. Sapa, góry do okoła niej i przede wszystkim Fansifan pozostanie na zawsze we mnie. Polecam te miejsce kazdemu!
Ponizej pare zdj z pieszej i motocyklowej wycieczki
Sapa
hej hej:) piekne widoki trzeba tam pojechac. A kiedy siostra do Ciebie przyjedzie? Jak tam żwynosciowo-dobrze, jak w Tajlandii? Pozdrawiamy :*
OdpowiedzUsuńto pisala Gosia bo pokazal sie Michal nie wiedziec czemu ;)
OdpowiedzUsuńHej tu siostra;) Wiec teoretycznie jestem juz w Malezji, ale nastapił wybuch wulaknu ( a moze to na moja cześć;) no i nie poleciałam, ale nie odpuszczam drugie podjescie mam w piatek wieczorem jesli do tego czasu nic nie wybuchnie to jestem w poniedziałek na sri lance;) i juz wtedy to bedzie sie działo;)
OdpowiedzUsuńMartyna
no to dobrze, martwilam sie ze Ci ten glupi wulkan przeszkodzi, a on sobie moze dymic jak bedziesz wracac (to bys sobie dluzje posiedziala) a nie teraz jak masz wyleciec :) zatem trzymam za Ciebie kciuki:)
OdpowiedzUsuńjedzenie srednie, mam juz dosc zupki z wolowina;)
OdpowiedzUsuńpoczekam na siostre w Colombo z okazji jej dymiacego opoznienia;) poza tym jestem totalnie bez pieniedzy, moja karta znowu nie dziala...