niedziela, 28 lutego 2010
Indyjskie ostatki
Jutro lecimy dalej:) MALEZJA!
Zdj z ostatnich dni ponizej:
http://picasaweb.google.pl/sebastian.golczak/IndyjskieOstatki##
piątek, 26 lutego 2010
Byc zgubionym
http://picasaweb.google.pl/sebastian.golczak/BliskoKoncaSwiata#
środa, 24 lutego 2010
Zielone królestwo herbaty
Pare zdjęć z okolicy i pieknego spektaklu pt pilka nozna w wykonaniu hindusow:)
wtorek, 23 lutego 2010
Góry Kardamonowe
Mysle jednak ze zdjecia na pewno sie Wam spodobaja:
http://picasaweb.google.pl/sebastian.golczak/GoryKardamonwe##
W drodze do herbacianego raju
Oto pare z zdjec z mijanych miast i miejsc:
niedziela, 21 lutego 2010
Rozlewiska
piątek, 19 lutego 2010
W poszukiwaniu pustych plaży:)
Jutro mimno boskiej sielanki ruszamy dalej. Jakies 12 godzin drogi i jestesmy w stolicy Kerali - Kochci. Tam jednak tylko zmieniamy srodek transportu i ruszamy w glab ladu na rozlewiska i plantacje herbaty.
Ponizej link do zdjec z wycieczek:
środa, 17 lutego 2010
Goa - Paloem Każdy kij ma dwa końce
Dziś przenieśliśmy się do z Anjuny do Paloem. Plaza jest tu o wiele bardziej urokliwa i troszkę mniej tłumów. Mozna powiedzieć ze znaleźliśmy się w krainie domków bambusowych:) Jest ich tu niezliczona ilość. Wiele z nich jest usadowiona bardzo malowiniczo, lecz ich cena przekracza nieco nasz budzet. Zadowolilismy się najprostrzym rozwiazaniem za 5$ noc w domku bez toalety. Moze nie jest to bajka, ale my w nim tylko spimy:) Jutro pranie i leniuchowanie by móc ruszyć dalej na południe. Czas zobaczyć słynny stan Kerala.
poniedziałek, 15 lutego 2010
Goa
Parę osób pytało mnie ile kosztuje Royal Enfield. W galerii do której podam niżej linka znajdziecie pięknego Royala, którego chce sprzedać pewien Duńczyk. Przeszedł on gruntowny remont, ma do niego sakwy i kask. Cena to w przeliczeniu na złotówki to tylko 2800 zł ! Aż żal chwyta, że nie mogę go kupić...no ale nie ukrywam coś już się tworzy w mojej głowie (wysyłka z Bombaju to koszt 800 zł do portu w Hamburgu).
Na zdjęciach jest też jedna ładna Australyjka - to zachęta dla Jagody. Kiedyś kolego chciałeś zamieszkać w tym kraju - mam nadzieje że szybko pozbędziesz się wątpliwości :)
Na zakończenie cytat z baku jednego z Enfieldów :
Dream, as you'll live forever
Live, as you'll die today
http://picasaweb.google.pl/sebastian.golczak/GoaAnjuna#
niedziela, 14 lutego 2010
Jajpur-Mombay-Goa
Udało się! Po 48 godzinach od wyjazdu z Puszgaru lezymy wygodnie na plazach Goa. Temperatura powyzej 32 stopni do tego woda niesamowicie ciepła. Z knajpek sączą się nuty Boba Marleya i kuszą zimnym piwem…hmmm bosko! Zanim się jednak to wszystko udało nareszcie dotknąć trzeba było: pokonać lęk przed brawurową jazdą kierowcy pierwszego autobusu z Puszgaru do Jajpuru (3 godz). Następnie spróbować spać w pociągu z milionem chrapiących Hindusów (nie zebym sam tego nie robił;) to trwało kolejne 12 godzin. Po dotarciu do Bombaju postanowiliśmy go w przyspieszonym trybie zwiedzić. Dla mnie nic szczególnego w tym mieście nie ma. Centrum kinematografii tzw. Bollywood niczym nie zachwyca. Tak więc 6 godzin nam w zupełności wystarczyło. Kolejną trudną przeszkodą w dotarciu do celu był autobus, a raczej powóz… Przejazd, który miał trwać 10 godzin, zamienił się w katorgę trwającą 16 godzin. Siedzenia wykonane z czegoś totalnie nie oddychającego, do tego temperatura i ścisk było niczym przy: najbardziej szaleńczej jeździe autobusem w moim życiu, puszczonym w nocy DVD z filmem indyjskiej produkcji na cały regulator (akurat w tym momencie siadła mi bateria w iPodzie), ale mistrzostwem wykazał się jeden z pasazerów, który siedział obok – gdy o 12 wyłączono film, ten wyciągną swoją komórkę i zaczął ustawiać w niej dzwonki z muzyką typu indiandisco. Swoją drogą to niezły ten telefon miał bo obudził nim wszystkich. Ostatnim etapem było juz tylko złapanie taksówki na plaze w Anjunie. Chyba będę kończyć słońce i fale kuszą by je wykorzystaćJ
Poniżej dodaje parę zdjęć, te ostatnie są juz z Goa. Na pocieszenie powiem wam tylko, ze…kiedyś i w Polsce będzie ciepło. Tymczasem z szerokim uśmiechem biegnę w stronę słońca :)
a oto linki do zdjec:
czwartek, 11 lutego 2010
Royal Enfield
http://www.royal-enfield.pl/
Wycieczka jaką sobie zafundowaliśmy była niesamowita. Na początku jechaliśmy względnymi asfaltami wsród skalistych gór, kaktusów i pustkowi. Po paru kilometrach nasz przewodnik (nudzący się młody hindus ) postanowił pokazać nam prawdziwe świątynie, nie te wystawione na pokaz turystą. Nie wspomniał tylko tym że asfat się skończy i zacznie się etap dla motocykli tymu enduro. Tutaj wyszła moja ignorancja dla staruszka Enfielda. Mój dzielny Bullet skakał jak oszalały wydając różne odgłosy. Raz dzielnie pnąc się pod górę to spadając jak oszalały w dolinę, pośród kamieni i kurzu. Emocje co chwilę sięgały zenitu, a poczucie wolności, bliskość przestrzenii... Takiego czegoś niestety nie zapewni mi moja Yamaha... Mój Fazer jest od czegoś zupełnie innego:) Wracając do Royala i wycieczki. Po raz pierwszy udało mi się naprawdę zobaczyć prawdziwego Babę w zawieszonej w górach świątynii. Wrażenie niesamowite, nareszcie trochę mistycznych Indii ;) Jednakże nie ukrywam że większe "halo" zrobiła na mnie jazda tylko w okularach i rozpiętej koszuli rwanej przez wiatr;) Prędkość była zupełnie bez znaczenia (nawet gdyby licznik działał;) ). BORN TO BE WILD in India ;)
Pare zdjęć z wycieczki:
http://picasaweb.google.pl/sebastian.golczak/RoyalEnfield#
wtorek, 9 lutego 2010
jodphur-puszkar
Zapraszam do padu zdj z Jodphuru
sobota, 6 lutego 2010
Opal bioenergetyczny
piątek, 5 lutego 2010
Na obiad do Tadż Mahalu
Agra okazuje się być oazą spokoju po zatłoczonym Delhi. Jest ciepło i miło. Eda rozpoczęła opalanie ;) Kierowca rikszy oczywiście zawiózł nas nie do tego hotelu jaki chcieliśmy. Tle że tym razem jestem z tego zadowolony. Zielony ogród pełen kwiatów i krzewów, czysty pokój oraz sympatyczna obsługa za 700Rs za pokój 3 osobowy - prawie rewelacja.
Właśnie zapomniałem dodać że od lotniska towarzyszy nam Michał. Najpierw wzieliśmy wspólnie taxi, a teraz po prostu jedziemy razem. Jego plan na Indie to brak planu (ma zamiar zostać tu 2,5 miesiąca), więc chętnie przystaje na nasze propozycje. Jego atutem jest to że dawno nie spotkałem tak bezproblemowego i zabawnego koleżki. Dodatkowym plusem jest fakt iż zwiedził już am. połudnową - jest więc moim podręcznym źródłem informacji.
Plan na dziś to spokojny spacer między starymi murami fortyfikacji kolejnego czerwonego fortu ;)
Zamieszczam też linka z informacjami o indyjskich kolejach, dla bardziej zianteresowanych faktami.
czwartek, 4 lutego 2010
Delhi o 2 dni za dużo
Wróćmy jednak do Indii... Jutro uciekamy z Delhi i ruszamy do Agry by ujrzeć jeszcze raz Tadź Mahal. Czy warto? Napewno! Błedem było by jeszcze raz tego nie zobaczyć! Zatem jutro widzymy się 326 km na południe od naszej dzisiejszej lokalizacji. ż
oto pare zdj. Niestety tylko parę gdyż łącze znów przegrzane:
http://picasaweb.google.pl/sebastian.golczak/Ns#
p.s. 100 lat Tato:) Niech spełniają się twe marzenia, byś mógł wymyśleć następne!
środa, 3 lutego 2010
Namaste India
Udalo sie! Jestem na progu swych marzen!
Indie powitaly nas 30 stopniowa roznica temperatur i ogromnym smogiem. Sam przelot i pochodne byly przyjemne. Whisky i wino serwowane na pokladzie wzmacnialy tylko poczucie sensu pozdrozy;)
Dzien pierwszy.
Po pierwsze Indie od ostatniej mojej wizyty 3 lata temu nie zmienily sie wcale.
Uderza mnie nadal przeogromna ilosc ludzi, kakofonia zapachow i przede wsystkim ta niesamowita innosc.
Wyladowalismy w hotelu o 3 rano. Jak zwykle targi z taksowkami i naciagacze lotniskowi - przeklenstwo turysty. Po dotarciu do celu nie dalo sie jednak tak po prostu isc spac. Dzwieki i won plynaca z ulicy wolala by jak najszybciej zobaczyc dlaczego tu jestesmy ;) Pirwsza malasa chai, buttern nan i masala dossa na sniadanie musiala byc! Nawet jesli bylo na to za wczesnie to smakowalo bosko!
Zoladek trzyma sie doskonale i rzada wiecej i wiecej tych niesamowitych miksow smaku.
Niestety moj hotel ma znow problem z dostawa pradu... co chwile zrywa polaczenie...
Sprobuje jutro...
poniedziałek, 1 lutego 2010
Nienasycalność
Czas ruszać: