niedziela, 14 marca 2010

Zachody słońca


Jesteśmy na następnej wyspie. Po pewnych przemyśleniach jednak na Koh Pangan. Zdecydowanie dobry wybór. A traz historia. Na przystani spotkalismy Szwajcara o imieniu Sandy. Pielegniaza. Moja noga znowu jest pod pelna kontrola. Po rozmowie w lananej angielszczyznie i jeszcze bardziej lamanej franszczyznie zdecydowalismy zmienic nasz plan. Nasz nowy kompan mieszka teraz z nami w calkiem przyzwoitym bangoaloow bezposrednio przy plazy (dzielenie kosztow sie oplaca). Historia Sandiego jest dluga, smutna ale z bardzo szczesliwym happy endem. Przez 4 lata bardzo ciezko chory spedzil w domu. Na ta chwile wygrywa trudna gre o swe zycie i wybral sie w swa podroz zycia. Wspanialy czlowiek, ciekawe spojrzenie na swiat i ogromna wiara przepelniona optymizmem. Naszym drugim towarzyszem jest dziewczyna z Francji. Zajmuje sie kontrola kosmetykow firmy Chanel. Celine, 31 letnia kobieta plynaca przez zycie z sila jakiej nie raz brakuje nam. Szkoda ze ich angielski jest raczej sredni, a moj francuzki raczej zerowy, choc rozmowy do 3 rano przy lokalnycg trunkach pomagaja:) Teraz troszke faktow. Wyspa jest wspaniala. Niestety wiekszosc miejsc jest okupowana przez wielu turystow. Cale szczescie mozna tu wypozyczyc skutery:) Moja noga nie pozwala na Crossa, ale automat Hondy musi wystarczyc. Edyta uczy sie jezdzic i idzie jej to naprawde dobrze! Trzeba przyznac ze nawet zadziwa mine:) Zatem miejsca niedostepne, sa juz przed nami dostepne:) Eda na skuterze, ja z Celin na numerze skuterze Yamaha nr 46 (ciekawe kto zgdanie co znaczy ten numer), oraz Sandy na motocyklu crossowym. Swietna brygada:) Ciekawsze przemyslenia...jest ich tu nad wyraz duzo. Towarzystwo i miejsce sprzyja...Chcialbym je przekazac, ale cena za internet jest zabojcza, czas konczyc. Jutro zmieniamy lokalizacje, bedzie jescze bardziej dziko wiec, kontakt ze swiatem - nie bedzie go:)
pare zdj ponizej, wlacznie z zachodem slonca, ktory wlasnie sie tu skonczyl.


niestety blloger postanowil zrobic problem i nie chce wkleic linka. Musicie zatem wejsc na jakiegos innego wczesniejszczego i wycowfac sie do "mojego albumu" i wybrac "wyspy tajlandi". Przepraszam za utrudnienia, ale cos sie zblokowalo.

5 komentarzy:

  1. Valentino Rossi zawsze wybieral nr 46 :), to jego numer startowy odziedziczony po ojcu!

    OdpowiedzUsuń
  2. no ładnie, ładnie - zaskakuje mnie pani;) Rossi jest mistrzem!

    OdpowiedzUsuń
  3. odezwalbys sie, a nie tylko opis ze w Bangkoku :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. hej mam problem z bloggerem! edytuje mi tylko w html wlasnie prosze o pomoc natalie, bo nic nie moge wystawic. a dzieje sie dzieje:)

    OdpowiedzUsuń
  5. tak, wyobrazam sobie, tam sie jest non stop na haju :)
    zzera mnie od srodka z zazdrosci tak szczerze mowiac

    OdpowiedzUsuń