Trochę czasu upłynęło od ostatniego posta. Mój towarzysz nie ustaje w wysiłkach by każda minuta była dobrze zapełniona i ciężko znaleźć czas na internetowe walki. Jak to jednak wyglądało: Kuba już po pierwszej jeździe taksówką do centrum, wiedział iż Europa i jej zasady zostały daleko za oceanem. Zatłoczone ulice Limy, ogromna ilość ludzi i szarość nie zachęcały do pozostania w tej stolicy Peru. Niestety po 4 godzinnym poszukiwaniu autobusu, do obranego przez nas kolejnego celu, zakończyło się niepowodzeniem. Chcąc nie chcąc musieliśmy przespać się w Limie w oczekiwaniu na transport do Chachapoyas. Jako iż oboje postanowiliśmy troszkę pokolorować szarówkę Limy – poszliśmy „w miasto”. Zaczęło się od zaniesienia prania do pralni, a skończyło o 9 rano w hotelu na śniadaniu. Nie będę wymieniał trunków i miejsc jakie odwiedziliśmy gdyż z pewnych przyczyn jest to nie możliwe, ale było wesoło.
Dwie godzinki przerwy i „w pełnej gotowości” wskoczyliśmy w autobus, który rzucał nami, trząsł się i sapał przez 24 godziny non stop. Nowy rekord w jednym pojeździe. Naszym celem w zasadzie nie był Chachapoyas, a Kuelap. Według różnych przewodników i opinii najciekawsze miejsce archeologiczne w Peru po Machu Pichu. Nie było jednak tak łatwo, by tam dojechać musieliśmy wstać o 3 rano i znowu wskoczyć w trzęsący i piszczący pojazd. Trud jednak został odpowiednio nagrodzony, o 6 rano będąc na miejscu na wysokości ok. 3000 m n.p.m. udało nam się zobaczyć jeden z piękniejszych wschodów słońca, którego promienie oświetliły twierdze sprzed ponad 1000 lat. Sama twierdza została wzniesiona przez waleczny lud Chachapoyas i aż do 1460 roku opierał się presji Inków. Grube mury wznoszące się na szczycie góry, oraz kilkadziesiąt ruin domostw wewnątrz fortyfikacji robi wrażenie. Na dokładkę by wrócić do hotelu i przeskoczyć w kolejny autobus, musieliśmy zrobić 2,5 godzinny desant z góry w kotlinę. Oj spocił się Kuba, spocił ale dzielnie dotrzymywał kroku. W nagrodę dostał piwo i kolejny niemal 20 godzinny autobusowo-taksówkowy przeskok w inną cześć kraju. Tym razem dostaliśmy się do miasteczka portowego z którego łodzią przez 3 dni płyniemy do Iqitos. Największego na świecie miasta bez lądowego połączenia ze światem. Miejsca które niegdyś słynęło na cały świat z produkcji gumy kauczykowej, dziś jest celem wielu turystów pragnących wybrać się w głąb amazońskiej dżungli.
O tym jednak co działo się na łodzi w następnym poście, a dziś jeszcze parę zdjęć:
Lima vs Chachapoyas
myślę jak większość Twoich oglądaczy że Twoje relacje są dobre i tego nam często brakuje /co robisz ,gdzie przebywasz , jak się czuje Twój przyjaciel z dziewczynami "są wesole i piękne", itd/. Pisz często będziemy mniej tęsknić , a tylko zazdrościć . Pozdrawiamy - rodzinka
OdpowiedzUsuńGratuluje. Czekamy na dalsze relacje.
OdpowiedzUsuń