piątek, 25 czerwca 2010

Gringo w Ameryce Połudnoiwej



Jestem już na drugim końcu świata. Po bardzo potrzebnej przerwie w Polsce, która trwała nawet dłużej niż myślałem jestem znowu w drodze. W zasadzie zacząłem ją już w poniedziałek, na lotnisku w Poznaniu, by przedostać się do Londynu, przespać się na lotnisku i złapać lot przez Madryt do Caracas. Po tym małym lotniczym maratonie dotarłem do stolicy Wenezueli. Pierwsze wrażenie: hmm…nagromadzenie wrażeń powoduje czasem brak możliwości określenia tego pierwszego. W każdym razie jest tu znowu zupełnie inaczej. Inaczej niż w Azji czy Europie. Samo Caracas jawi się jako gigantyczna aglomeracja, pełna ciekawych, tętniących życiem zakątków. Wszystko to jest prawdą i było by wspaniale zagłębić się w tych uliczkach, choć na chwile tyle, że to nie możliwe. Niestety Caracas jest bardzo niebezpiecznym miastem, szczególnie dla białego gringo. Od kiedy dotarłem do tego miasta ciągle ktoś ostrzega mnie przed napaściami i niebezpieczeństwami ze strony wszelakich złodziejaszków i rzezimieszków. Gdy tylko wyciągałem aparat, okoliczne osoby kazały mi go chować. To wszystko zakrawało troszkę na jakąś psychozę, no ale może rzeczywiście okolice do noclegu wybrałem sobie średnia (najtańszą). Pierwszą noc zatem spędziłem w motelu na godziny w „ciekawym” zakątku miasta. Jako, że moja znajomość hiszpańskiego wynosi zero oraz potencjalne zagrożenie szybko znalazłem sobie towarzystwo. Na początek była to para polsko-angielska z czego polski pierwiastek był zawodowym tłumaczem hiszpańskiego. Z nimi właśnie dotarłem do motelu i poszedłem na pierwsze piwo, które jak się okazuje za dobre to tu nie jest. Za to jedzenie, oj jakże inna kuchnia od tej azjatyckiej, liczy się tylko mięso, wołowina w postaci wszelakiej. Pysznie przyrządzona, oj aż głodny się znowu robie. Jako, że czas tu tyka bardzo szybko, a jestem umówiony z dwoma Argentyńczykami na rekonesans w okoliczne góry musze uciekać. Dodam tylko, że jestem już w Meridzie. To tutaj zaczynają się Andy. W duszy gra już orkiestra, nowe szczyty, nowa fauna i flora. Zatem znikam w stronę przygody!

1 komentarz:

  1. Przygoda, przygoda każdej chwili szkoda! Powodzenia na kolejnym krańcu świata Smoku Obiboku ;)

    OdpowiedzUsuń